WomanMagazine.pl

Dobro dla skóry… z natury

Jesteśmy ciekawe, czym kierujecie się, wybierając dla siebie… kosmetyki. Czy, stojąc przed drogeryjną półką, najbardziej kusi Was cena, marka, kolor, zapach, czy opakowanie? Jesteście od lat wierne konkretnym producentom, a może z lubością oddajecie się magii reklamy lub sezonowym modom?

Standard Post with Image

Zapewne zauważyłyście, że ostatnio coraz popularniejszym kryterium wyborów konsumenckich na rynku kosmetycznym, stała się „naturalność” produktu.

Na fali mody na „eko”, coraz więcej wiodących koncernów, wypuszcza na rynek specjalne linie „naturalne”, „ekologiczne” czy „organiczne”. Na półkach, coraz śmielej, „rozsiadają się” też specyfiki firm, produkujących tylko i wyłącznie kosmetyki naturalne. Takie kosmetyki, w domyśle, są wyprodukowane „bez chemii”, na bazie „tradycyjnych” receptur, zdrowsze. Często, za deklaracjami producenta, idzie w parze adekwatne („eko”) opakowanie i świeży, wydawałoby się, że „naturalny” zapach. Chcąc być „eko” lub po prostu – mając ochotę cofnąć się w czasie do ery babcinych mazideł, kupujemy nasz ekologiczny kosmetyk, który… okazuje się nie być taki wcale „eko”.

 

Eko-prawo nie istnieje

W prawodawstwie polskim (i unijnym) nie ma konkretnych norm, które musi spełnić kosmetyk, żeby mógł być nazwany „naturalnym” czy „ekologicznym”. Wszystkie produkty kosmetyczne podlegają tym samym regulacjom. Wprawdzie Komitet Ekspertów Produktów Kosmetycznych przy Komitecie Zdrowia Publicznego Rady Europy (ESCOP) podał pewne wytyczne dotyczące kosmetyków naturalnych, jednak są one na tyle ogólne, że niewiele z nich wynika, a na pewno nie gwarantują nam, konsumentkom, że każdy, dostępny na rynku, naturalny kosmetyk rzeczywiście jest naturalny.

 

Kosmetyk naturalny, czyli jaki?

Spróbujmy odtworzyć postrzeganie produktu naturalnego w potocznej świadomości. Byłby to produkt pochodzenia głównie roślinnego, najlepiej z kontrolowanych upraw ekologicznych. Jeśli znajdziemy w nim składniki odzwierzęce, to raczej takie, które nie mają nic wspólnego z ich śmiercią (czyli np. wosk pszczeli lub lanolina). Poza nimi, w składzie mile widzialne są jeszcze chyba tylko minerały…

Nie mylmy jednak minerałów z olejem mineralnym, który powstaje z przeróbki ropy naftowej i choć często znajduje się w zwykłych kosmetykach, w tych „eko”, raczej nie chcemy go widzieć. Poza nim, na listę składników niemile widzianych, trafią też: syntetyczne zapachy, konserwanty – parabeny czy pochodne formaldehydu, nienaturalne barwniki, glikole, czyli tzw. PEGi, ftalany, karbomery, silikony, SLES, EDTA, BHT czy etanoloaminy i wiele innych. Nie jest łatwo jednak uniknąć tych składników w składzie wybranego przez nas kosmetyku.

 

Świadomy wybór – tylko z lupą..?

Musimy wychylić się, z naszym postrzeganiem naturalności kosmetyku, poza deklaracje producenta i eko-opakowanie. Jak to zrobić, stojąc już przed półką w rzeczonej drogerii? Wystarczy przeanalizować skład produktu. Jeśli skład będzie „wlókł się” przez całe opakowanie, to już raczej można sobie dany produkt odpuścić;) Każdy inny, trzeba po prostu wnikliwie przeczytać. Na etykiecie szukajmy więc listy, nie tylko składników czynnych, a dokładny (zwykle opisany maleńkimi literkami) skład INCI.

Tak jak w przypadku produktów spożywczych, składniki wymienione są od tych najliczniejszych po występujące w najmniejszej ilości w produkcie. Na początku, ta rameczka z niezrozumiałymi terminami, może przerazić. Na szczęście w sukurs idą tu nasze smartfony. Z pomocą wyszukiwarki lub specjalnej aplikacji, można dość sprawnie przeanalizować skład i zorientować się, czy kosmetyk jest naturalny rzeczywiście, czy tylko z nazwy. Trening czyni mistrza. Gwarantujemy, że z każdym kolejnym podejściem do rozszyfrowania INCI będzie szło Wam coraz łatwiej i szybciej.

 

Certyfikaty na słabszy wzrok;)

Oczywiście nie każdy ma czas i chęci, żeby wczytywać się w składy kosmetyków (choć takie zachowanie szczerze polecamy). Jeśli chcemy już komuś zaufać kwestii „ekologiczności”, to jednostkom certyfikującym. Część producentów ubiega się o certyfikaty, które potwierdzają naturalność ich produktów.

W Europie najbardziej znaną organizacją nadającą tego typu certyfikat jest „Ecocert”. Według ich norm, kosmetyk naturalny to taki, którego zawartość składników pochodzenia naturalnego lub pochodzących z upraw ekologicznych wynosi minimum 95%, składniki syntetyczne nie mogą przekraczać 5%. Od 2010 „Ecocert”, wraz z sześcioma innymi jednostkami certyfikującymi, pod szyldem COSMOS stworzył ogólne standardy dla kosmetyków naturalnych i organicznych. Mając w przed sobą kosmetyk z logo „Cosmos” lub innym, z tych wchodzących w skład tego porozumienia, możesz mieć pewność, że jego naturalność to nie tylko slogan reklamowy.

Innym, coraz bardziej popularnym certyfikatem, jest „NaTrue”, który tworzą eko-producenci sześciu wiodących europejskich marek – wskazując produkty o najwyższym stopniu naturalności, trzeba gwiazdkami. Warto szukać na produktach znaczków tych wymienionych wyżej organizacji. Samo „eko”, „bio” czy „organic” nie gwarantuje bowiem „czystości” składu produktu. Jeśli już chcesz stosować eko-smarowidła, musisz mieć świadomość tego, co nakładasz na skórę, a pomoże Ci w tym tylko i wyłącznie wiedza na temat składników kosmetyków. W innym przypadku może się okazać, że zamiast naturalnych olejów i ekstraktów z roślin, wcierasz w siebie parafinę ze sztucznym zapachem, tyle że zamknięte w opakowaniu z surowców wtórnych…

Mamy nadzieję, że następnym razem wybierając kosmetyk naturalny, choć odwrócisz opakowanie w poszukiwaniu „INCI”. To już pierwszy krok do świadomego konsumowania, nie tylko w „spożywczaku”, ale i w drogerii;) Smacznego!

Podobne artykuły

Czy joga jest dla dzieci? – wywiad z Emilią Burkiewicz

Czy dzieci mogą praktykować jogę? Czy zajęcia różnią się od tych dla dorosłych? Czy zajęcia z jogi i uważności mają szansę zawitać w przedszkolach i szkołach - o tym rozmawiamy z Emilią Burkiewicz, certyfikowaną nauczycielką jogi dziecięcej.

Czytaj więcej

Książeczki sensoryczne - doskonały prezent dla malucha

Każda z nas chciałaby, aby jej dziecko rozwijało się jak najlepiej, dlatego dokładamy wszelkich starań, aby tak właśnie było. Jednym ze sposobów wspierania rozwoju naszego dziecka są książeczki sensoryczne.

Czytaj więcej