WomanMagazine.pl

KAMIENIE, KRYSZTAŁY, NIEPOWTARZALNE BŁYSKOTKI…

„Nasionko, zasiane trzy lata temu i pielęgnowane, często wbrew złej pogodzie, w zasadzie z zerowymi umiejętnościami prowadzenia własnego biznesu i wieloma błędami po drodze, ale z chęcią i wiarą w to, co robię!” – tak narodziła się Biżuteria Beaty. O decyzji podjęcia własnej działalności, błyskotkach i miłości do kamieni rozmawiamy z panią Beatą Nowacką-Kardzis.

Standard Post with Image

Skąd pomysł na prowadzenie własnej działalności, w dodatku artystycznej?! W końcu deklarowała się pani jako typowy umysł ścisły. Z drugiej strony skończyła Pani historię sztuki…

Z  wewnętrznego przymusu bycia i życia w zgodzie ze sobą. Kiedy czuję, że zaczynam robić coś wbrew sobie, mimo braku przekonania i wiary, że to ma sens, wiem, że jeśli sama nie zadecyduję o zmianie – bo głowa straszy konsekwencjami – to zbuntuje się ciało. Taki był początek Biżuterii Beaty. Frustrująca praca przez ostatnie parę lat, zupełnie nieidealna sytuacja osobista i depresja… Czarna dziura.  Bez pomysłu na siebie, nie mówiąc o pomyśle na życie zawodowe.

Ponoć właśnie trudne sytuacje stają się impulsem do wielkich zmian. Skąd jednak obrany przez Panią kierunek artystyczny?

Na jednym z warsztatów terapii zajęciowej dołączyłam do grupy, która robiła biżuterię. I to był moment, kiedy poczułam, jak wszystkie klocki skomplikowanej układanki, którą miałam w sobie, nagle znalazły swoje miejsce. Odkryłam spokój, koncentrację, zaangażowanie, inwencję i najważniejszą rzecz – wiarę we własną kreatywność. Taki był początek, nasionko. Zasiane trzy lata temu i pielęgnowane  wbrew często złej pogodzie, w zasadzie z zerowymi umiejętnościami prowadzenia własnego biznesu (od końca studiów etacie) i wieloma błędami po drodze, ale z chęcią i wiarą w to, co robię. Nie zawsze jest idealnie, bo wciąż sytuacja finansowa jest daleka od stabilnej, ale jak spojrzę na 19 miesięcy działalności mojej Firmy, to jestem dumna. Jest moim prywatnym uniwersytetem, w którym obecnie otrzymuję najważniejsze lekcje życia!

Mówi Pani o tym z wielką pasją! Czy to Biżuterii zawdzięcza Pani swój osobisty sukces?

Oczywiście to nie jest tak, że odcięłam się od współpracę z Klientkami  i Klientami. Baza historyczno-sztuczna stanowi nieocenione źródło inspiracji przy projektowaniu, a programy edukacyjne budowane wokół wystaw potrafią być użyteczne, kiedy przygotowuję warsztaty. Natomiast marketing, reklama, sprzedaż, strona finansowa firmy – to zagadnienia zupełnie nowe i często dla mnie trudne. Nie chodzi o przyswojenie wiedzy, tylko o praktyczne działania.

Co wyróżnia Panią na współczesnym rynku? W czym tkwi wyjątkowość Biżuterii Beaty?

Hmm… biżuterię kocham, od kiedy pamiętam. W szkole (lata 80.) zamiast na lody, ciastka i „takietam” przyjemności odkładałam comiesięczne kieszonkowe, po to, by raz do roku kupić wyjątkowy pierścionek u „plastyków” (musiał być srebrny kamienie).  Kiedy kupowałam wymarzone i wytęsknione przez siebie rzeczy, miałam wobec nich duże oczekiwania – nie tylko, żeby były piękne na wystawie, ale też piękne wtedy, gdy je noszę. I tutaj pojawia się fundamentalna cecha moich produktów, oprócz walorów estetycznych – funkcjonalność. Moje projekty są dialogiem estetyki z fizyką i matematyką (umysł ścisły jest prawdziwym sprzymierzeńcem!). Jednym słowem określa je zarówno estetyka, jak i funkcjonalność.

Można powiedzieć, że liczy się przyjemność noszenia wynikająca z wygody i piękna… Jak łączy Pani obie cechy?

W praktyce można określić to mianem wyważenia. Naszyjniki nie „przekręcają się” i nagle z boku szyi nie zobaczymy zapięcia. Kolczyki wbrew pozorom są „lewe” i „prawe” – to ma wielkie znaczenie! Ale najbardziej wrażliwe na niedoskonałości są bransoletki – nigdy zapięcia nie pojawiają się na „górze” nadgarstka, a jeśli to już musi się zdarzyć, wtedy bransoletka ma zawsze ozdobną zawieszkę a zapięcie kształt – tak, by stanowiło równouprawniony element dekoracji. Proszę mi wierzyć, nie ma bardziej irytującej frustracji niż sytuacja, kiedy kupujemy naszą wymarzoną, piękną i drogą bransoletkę, a  potem nosząc ją, nieustannie pokazujemy światu tylko jej zapięcie!

Ponadto poza takimi oczywistymi kształtkamieni, jakość i wyjątkowość materiałów, których używam, dbałość szczegół i nieprzypadkowość każdego elementu etc. zdecydowanie uważam, że wartością dodaną mojej biżuterii jest jej unikatowość.

Na czym ona polega?

Projektuję niestandardową biżuterię – trendy w modzie nie wyznaczają kierunku moich projektów (co nie znaczy, że je ignoruję), odnoszę się do nich kreatywnie. Trendy są inspiracją, by tworzyć coś innego, czasem w tym trendzie zakorzenionego. Jak już wspomniałam, jest to biżuteria unikatowa – poza wyjątkowymi przypadkami (takiej zupełnie oczywistej biżuterii) – nie powstają dwa identyczne produkty. Jeśli interesuje mnie eksplorowanie danej formy lub modelu, to tworzę serie. Ale w ramach serii każdy egzemplarz jest unikatem. Zresztą

Właśnie. Oprócz Klientek pojawiają się także Klienci! Czym ich Pani do siebie przekonuje?

Sądzę, że oprócz oferowanej przeze mnie jakości - sposobem w jaki współpracuję i opiekuję się z Klientami. Po drugie wykonuję także niestandardowe usługi i szukam niszy. Takimi niszami jest m. in. biżuteria dla mężczyzn czy personalizacja biżuterii.

Dla mężczyzn tworzę biżuterię, która nie jest ciężka, toporna taka oczywista „macho”. Na polskim rynku nie ma eleganckiej, wyrafinowanej biżuterii męskiej. Zatem ten aspekt też zajmuje moją uwagę.

Z kolei personalizując biżuterię pracuję indywidualnie z Klientkami – przynoszą swoją starą już nieużywaną biżuterię, która zalega w szufladach i szkatułkach (roboczo nazywam ją gruzem biżuteryjnym). Często jest ona bogata najpiękniejsze wspomnienia, ale już pokonał ją czas i jest niefunkcjonalna lub po prostu popsuta. Siadamy razem i obmyślamy nowe rozwiązania – ja słucham „zapotrzebowania” i tłumaczę je na język nowego projektu i towarzystwa nowych kamieni. To tak bardzo w skrócie. Ale jest to usługa bardzo cenna i spotykają się z dużym uznaniem.

Bardzo istotna jest dla mnie kwestia opiekowania się Klientem w trakcie i po sprzedaży. Nie traktuję jako „upolowaną zwierzynę”. Oferuję im serwisowanie swojej biżuterii. Ta usługa też nie jest popularna na polskim rynku. Jeśli nie dotyczy to pracy stricte jubilerskiej. Dbam o sprzedaż, ale w jeszcze większym stopniu czynię starania, by Klienci do mnie wracali. I prawdziwym sukcesem dla mnie jest nie tyle sprzedaż, ile powrót zadowolonego Klienta.

Kim jest miłośniczka Biżuterii Beaty? Jak określiłaby Pani swoją dzisiejszą odbiorczynię?

Jest osobą wrażliwą, kochającą piękno i wyjątkowość. Docenia urok i znaczenie zarówno osobistego kontaktu z projektantem i możliwość własnego wpływu na ostateczny kształt projektu. Lubi kamienie półszlachetne, len, skórę i metale szlachetne. Ceni oryginalność, jakość i trwałość produktu – zatem nie szuka najtańszej opcji, tylko świadomie decyduje się na zakup rzeczy wartościowej. Większość moich Klientów to osoby świadome siebie i swojej wartości, ambitne, niebojące się wyzwań. Widać to doskonale po sposobie, w jaki wybierają rzeczy dla siebie lub kiedy opowiadają jakiego projektu ode mnie oczekują. Ich potrzeby estetyczne stanowią dla mnie źródło prawdziwej inspiracji. Kocham wrażliwość ludzi i rozmowa z Klientami, która pozwala tej wrażliwości ujawnić się nawet na chwilę, to druga, zaraz obok projektowania, moja ulubiona czynność w obecnej pracy. Podczas naszej rozmowy zorientowałam się, że zupełnie podświadomie tworzę wokół siebie plemię stałych Klientów i bywalców BB (niektórzy czasem przychodzą tylko na przysłowiową herbatę zobaczyć moje nowości, ale przy tej okazji nasze pogawędki są zawsze z jakiegoś powodu istotne), którzy dzielą ze mną podobną hierarchię wartości w życiu. I to jest niezwykle afirmujące. Mam nadzieję, że obie strony.

Tak bliskie kontakty z ludźmi w Pani branży muszą być niezwykle budujące. A Pani ulubiona biżuteria? Z czym się pani nie rozstaje?

Och, od kiedy zawodowo zajmuję się biżuterią, to w zasadzie nie noszę własnej, którą kupowałam, od kiedy zaczęłam dostawać kieszonkowe (śmiech). Powiedzenie: szewc bez butów chodzi, w moim przypadku sprawdza się w 100%. W tej chwili najczęściej noszę biżuterię swojej produkcji, testując na sobie prototypy późniejszych serii lub unikatowych egzemplarzy. Badam wyważenie, patrzę jak się „zachowuje”. Obserwuję reakcje innych osób na to, co mam na sobie. Gdybym jednak miała opisać moją ulubioną biżuterię ujmę tak: sroczka jestem (śmiech). Najbardziej jestem przywiązana do pierścionków i bransoletek. Najlepiej czuję się w srebrze. Do moich ulubionych kamieni należą: akwamaryny, ametysty, cytryny, różowy kwarc, kryształ górski, labladoryty, perły i masa perłowa oraz szara muszla. Na szczególne okazje rezerwuję perły, burgundowe granaty i agaty w kolorze fuksji. Kontrasty, które mnie urzekają to: fuksja z ciemną szarością lub  transparentnym kryształem, róże z szarościami, niebieskość z  jasną perłą i jasnymi szarościami. Uwielbiam opalizujące kolory (perły, labladoryty, masa perłowa) i blask kryształów. Doceniam także zestawienie dojrzałych ciepłych żółci cytrynu ze srebrem i muszlą i kryształem górskim. Pod względem estetycznym lubię być zaskakiwana, intrygują mnie projekty, które łączą w sobie sprzeczności: intelektualna uczuciowość (design Art Nouveau), zrównoważona asymetria (design Art Deco), minimalizm barokowy (np. prostota formy łączona z żywiołem różnobarwności). Ostatni aspekt, bez którego nie istnieje dla mnie biżuteria, którą noszę, to jest funkcjonalność  i spójność (wszelkie przykłady przerostu formy nad treścią z miejsca odrzucam), trwałość oraz perfekcyjna dbałość o wykończenie szczegółu. Na szczęście jest wiele fantastycznej biżuterii.

Z pewnością ma Pani w czym wybierać! Zbliża się Dzień Matki – czym w tym roku przyciągnie Panie klientów do Biżuterii Beaty, aby obdarowali swoje mamy?

Bardzo dobre pytanie. Nie znam osobiście żadnej z mam moich Klientów, zatem wszystko, co proponuję, jest w jakimś stopniu „uśrednione”. Zdecydowanie jednak polecam biżuterię o ciepłych letnich już barwach. Pastelowe róże tego sezonu są niezwykle modne – zatem delikatny róż różowego kwarcu lub rodonitu, ciemniejsza turmalinu. Ciepły kolor ecru białego koralu – marzenie. Agaty i jadeity też są urokliwe. Poza tym mama to miłość, bezwarunkowa miłość – zatem czakra serca. Czakra serca to wszystkie odcienie różu na purpurze skończywszy oraz zielenie, a zielonych kamieni mamy moc: agaty, jadeity, awenturyny, oliwiny, chryzoprazy i wiele jeszcze innych. Polecam także perły. Idealne są dla naszych mam. Nie dajmy się zwieść przesądom, że perły to kamień nieszczęśliwy, to nieprawda! W każdej sytuacji i na każdą okazję polecam także kryształ górski, piękny przezroczysty kamień, który cudownie wygląda w blasku słońca, a przy okazji  oczyszcza pole energetyczne wokół nas, chroniąc naszą energię przed rozproszeniem. W tym przypadku to nie są przesądy. Wszystkie te kamienie są dostępne w mojej biżuterii: naszyjnikach, bransoletkach oraz kolczykach. Ponadto w Biżuterii Beaty można też zamówić indywidualne projekty i dobrać te kamienie oraz materiały, które nasze mamy lubią najbardziej.

Jak widać, znajdzie Pani coś na każdą okazję i dla każdego! Słyszałam, że sprzedaje Pani także bony podarunkowe…

Tak. Dobrą i wygodną opcją jest wykupienie bonu o ustalonej wartości, a w ramach tej kwoty mama może albo kupić biżuterię, zlecić indywidualny projekt, albo też personalizować swoją biżuterię. Ta możliwość chwilowo jest najwygodniejsza dla mieszkańców Krakowa lub okolic, ale możliwa zdecydowanie dla wszystkich. Warto także pamiętać, że jakikolwiek towar nabędzie Państwo w Biżuterii Beaty a nie spełni on oczekiwań osoby obdarowanej można go wymienić bez kłopotu na inny w podobnej cenie lub inny za dopłatą.

Mam nadzieję, że nasze Czytelniczki znajdą coś dla siebie i swoich Mam. Dziękuję serdecznie za inspirującą rozmowę – jak widać, można robić to, co się lubi, żyć z tego i ciągle poznawać nowych ludzi! Taka właśnie jest Biżuteria Beaty.

 

AUTORSKA BIŻUTERIA DLA KOBIET I MĘŻCZYZN.

Ręcznie robiona, projektowana w zgodzie z Twoją osobowością

PERSONALIZOWANA

www.facebook.com/BB.BizuteriaBeaty/

www.instagram.com/bizuteria.beaty_jewellery