Mimo że Walentynki kojarzą się nierozerwalnie ze Świętym Walentym, tradycja pochodzi ze zwyczajów pogańskich – ze starorzymskiego święta Luperkalia, odbywającego się w zbliżonym czasie i polegającego na szukaniu wybranki serca. Popularne stały się w okresie renesansu, kiedy to według legendy Święty Walenty wysłał pierwszą kartkę do wybranki serca, czekając w więzieniu na karę śmierci. Obecnie jest to święto głęboko zakorzenione w kulturze popularnej, tak więc czy tego chcemy, czy nie, co roku nie omija nas na ulicy tłum czerwonych baloników w kształcie serca.
PO CO TO WSZYSTKO?
Psychologowie uważają, że okres zakochania trwa do dwóch lat. Co potem? Wszystko zależy od tego, co łączyło dwoje ludzi. Jeśli nie mieli solidnych podstaw związku, a wszystko było tylko chwilowym zauroczeniem, prawdopodobnie wkrótce uczucie ulegnie wypaleniu. Trzeba jednak pamiętać, że w relacji dwojga nie zawsze wszystko się dobrze układa i nie zawsze jest to powód do rozstania. Dobrą metaforą związku jest kwiat, o który trzeba nieustannie dbać i pielęgnować, by nie usechł. Tak samo jest z miłością.
W zabieganym świecie nie zawsze pamiętamy o bliskości, zaczyna nam brakować zwykłych powodów do spędzania ze sobą czasu, bo przecież jest tyle innych obowiązków! Brakuje nam prostych gestów, a Walentynki to czas, by się zatrzymać i zastanowić, dlaczego kochamy właśnie tę osobę. Oczywiście większość może stwierdzić, że przecież powinniśmy to robić na co dzień. Jednak 14 lutego mówimy sobie o miłości o wiele częściej. I tak jak jest Dzień Kobiet – wobec którego nikt się nie buntuje, a jest dżentelmenem przez cały czas, albo Dzień Dziecka, któremu kupujemy zabawki nie tylko od święta, tak samo jest z Dniem Zakochanych, w którym możemy mniej lub bardziej okazywać swoją miłość.
Jeśli jesteśmy w ten dzień sami, to także nie powód do buntu – przecież zakochani są wokół nas na co dzień i nie unikniemy widoku młodych na ulicy trzymających się za ręce.