Zdecydowana większość firm spodziewa się, że popyt w sieci utrzyma się większy niż przed pandemią. Sprzyja temu model pracy zdalnej. Badanie Domodi.pl pokazało, że 60 proc. osób pracujących w domu pozostaje w sieci po pracy i wykazuje aktywność zakupową – kupuje odzież, obuwie i dodatki.
– Pierwsza połowa roku była dla sklepów odzieżowych pełna wyzwań. Pojawiły się nowe problemy po tym, jak we Włoszech i Hiszpanii z powodu koronawirusa zostały zamknięte szwalnie i wyhamowała produkcja. Efektem pandemii było także zamknięcie sklepów w wielu krajach Europy. Od marca do kwietnia byliśmy świadkami bardzo dużego spadku związanego z popytem konsumenckim w sieci. Ruch online’owy po prostu zamarł – mówi Marta Kaleta-Domaradzka z Grupy Domodi.
Na początku lockdownu konsumenci skupili się na zakupach produktów niezbędnych, zaspokajających najważniejsze potrzeby życiowe. Dopiero w połowie kwietnia, wraz z luzowaniem restrykcji, ruch w handlu powrócił i powoli uzyskuje poziomy podobne do tych sprzed pandemii.
– Na przełomie maja i czerwca przeprowadziliśmy ankietę wśród partnerów, która pokazała wpływ pandemii koronawirusa na finanse firm działających w polskim e-commerce. Aż 46 proc. ankietowanych wskazało, że był on negatywny, a dla 8 proc bardzo negatywny. Pozytywne aspekty zanotowało 18 proc. badanych podmiotów, a te wyjątkowo korzystne wskazało 13 proc. Wśród badanej grupy 15 proc. nie zauważyło wpływu wirusa na sytuację finansową swojej firmy – relacjonuje Marta Kaleta-Domaradzka.
Największe obawy wiązały się jednak z potencjałem zakupowym konsumentów i zyskami sklepów. Dla 28 proc. badanych przychody od momentu ogłoszenia pandemii wzrosły, a 18 proc. firm zauważyło, że wzrost ten był znaczny. Według 24 proc. badanych w ich sytuacji nie zmieniło się nic. Z kolei 31 proc. ankietowanych wskazało na spadki, w tym 25 proc na lekkie, a 6 proc – znaczące.
– Konsumenci wstrzymali swoje zakupy, głównie modowe, zaraz po ogłoszeniu lockdownu, czyli ok. 13 marca – kontynuuje ekspertka z Grupy Domodi.. – Wiązało się to przede wszystkim z obawą o to, co czeka nas w najbliższej przyszłości. Z uwagi na ograniczone wyjścia z domu najpopularniejsze zwykle w marcu kategorie – sukienki czy baleriny – nie były kupowane. Na popularności zyskały natomiast obuwie i odzież sportowa oraz wszystkie wygodne rzeczy sprzyjające pracy w domu – dresy, piżamy, wygodne kapcie. Oczywiście w połowie kwietnia, w związku z kolejnymi obostrzeniami, „wybuchła” nowa kategoria produktowa – maseczki.
Według ankiety w Grupie Domodi praca zdalna uruchomiła korzystne zjawisko dla branży e-commerce – Polacy częściej korzystali z internetu i chętniej robili w nim zakupy. Przewidywania firm w tej kwestii są optymistyczne. 68 proc. sklepów uważa, że w przyszłości zwiększy się popyt w sieci, 11 proc. stwierdza, że nic się nie zmieni w porównaniu z tym, z czym mierzyliśmy się do marca. Z kolei tylko 10 proc. zakłada, że popyt w sieci będzie niższy.
– Przewidujemy, że zdecydowana większość użytkowników pozostanie wierna online’owi. Po lockdownie nie otworzyło się wiele sklepów w galeriach handlowych, które pozostają w reżimie sanitarnym, ograniczają liczbę osób, które mogą w nich przebywać. Dlatego też część sklepów zdecydowała się na sprzedaż wyłącznie w kanale internetowym, gdzie popyt jest stale wysoki. Wiele sklepów stacjonarnych nie zatowarowało się w nowe kolekcje, które są dostępne tylko w ich magazynach online’owych oraz na stronach www – zauważa Marta Kaleta-Domaradzka.
Ponadto firmy z branży fashion zdecydowały się na wcześniejsze wprowadzenie śródsezonowych wyprzedaży, tzw. mid season sales, które w przypadku kolekcji wiosennych rozpoczynały się zwykle w połowie kwietnia. Tymczasem w tym roku pojawiły się w marcu i sięgały do 30 proc. ceny. Konsumenci mogą się spodziewać kolejnych obniżek. Magazyny sklepów odzieżowych są wypełnione po brzegi i wyprzedaże mają na celu wyeliminowanie zapasów, które zalegają po okresie mniejszych obrotów w marcu i kwietniu.