(zdjęcie - archiwum prywatne P. Dudek)
Woman Magazine: Za nami ostatni mecz Reprezentacji w tym roku. Jak mogłaby Pani podsumować ten rok polskiej piłki kobiecej? To był „dobry” rok?
Paulina Dudek: Nie zaliczyłabym tego roku do udanych, bo naszym celem był awans do Mistrzostw Świata. Nie udało się, pomimo że rozegrałyśmy dobre spotkania ze Szkocją i Szwajcarią. Powodów, by optymistycznie patrzeć przed siebie, jest jednak sporo, bo przecież i Szkocja, i Szwajcaria to rywale dużo wyżej notowani niż my, a naszą grą potrafiłyśmy napsuć im krwi. Poza tym rozegrałyśmy mecze kontrolne z Irlandią i Hiszpanią, które tylko potwierdziły nasz duży potencjał i jakość drużyny, które z meczu na mecz są coraz większe.
W meczu Polska – Bośnia i Hercegowina (13.11.18) jednak Pani nie zagrała – jak głosił oficjalny komunikat – z powodu urazu. To poważna kontuzja? Jak się Pani czuje?
Urazu doznałam na rozgrzewce. Na razie nie wiem na ile jest on poważny.
Już prawie rok gra Pani w PSG (Paris Saint-Germain F.C.). Media „trąbiły” głównie o tym, że to najdroższy transfer polskiej piłkarki do zagranicznego klubu. Mnie interesuje najbardziej to, czy udało się Pani już zadomowić w drużynie francuskich wicemistrzyń?
Można tak powiedzieć. To normalne, że z biegiem czasu człowiek przyzwyczaja się do miejsca i otoczenia, niemniej jednak każdego tygodnia Francja potrafi mnie czymś zaskoczyć. Natomiast mój kontakt z dziewczynami na pewno jest dużo lepszy, bo zdążyłyśmy się bliżej poznać.
1 listopada awansowałyście z PSG do ćwierćfinału Ligi Mistrzyń. W Division 1 Féminine depczecie po piętach Olympique’owi... Apetyty są duże? Uda Wam się w tym sezonie utrzeć nosa dziewczynom z Lyonu? ;-)
Taki mamy plan. W tym roku liga francuska jest naprawdę wyrównana. To juz nie te czasy, kiedy w czołówce tabeli był tylko OL (Olympique Lyon – przyp. red.) i PSG, a później długo, długo nic. Jest 5, 6 drużyn, które potrafią nawiązać walkę z teoretycznie najmocniejszymi ekipami. Dlatego staramy się skupiać na najbliższym spotkaniu. Wiadomo jednak, że mecze przeciwko OL są wyjątkowe. To drużyna, która niejednokrotnie wygrywała UWCL (Liga Mistrzyń UEFA - przyp. red.), wiec mamy świadomość jej siły, ale w poprzednich latach PSG pokazało, że jest drużyną, która mimo wszystko jako jedna z niewielu potrafi wygrać z OL. Mam nadzieję, że tak będzie i tym razem.
Przed transferem do Paryża, zdołała Pani zdobyć z reprezentacją do lat 17 Mistrzostwo Europy. Z Medykiem Konin wywalczyła Pani Mistrzostwo i Puchar Polski. Grała już Pani wtedy też w Lidze Mistrzyń. Tym razem już z PSG może uda się nawet zagrać w finale tego turnieju. Jaki kolejny sportowy cel przed sobą Pani stawia?
Ja myślę, że w przypadku każdego sportowca odnośnie wyznaczanych celów jest tak, że apetyt rośnie w miarę jedzenia. Sam transfer do tak wielkiego klubu był spełnieniem marzeń, które zresztą wydawały się kiedyś bardzo odległe, dlatego mierzę teraz naprawdę wysoko. Gra w takim klubie wiąże się z ogromną chęcią wygrywania, dlatego czy mecze ligowe, czy mecze Ligi Mistrzyń - chcę po prostu wygrywać. Co za tym idzie cele na najbliższe miesiące to: Finał Pucharu Francji, Mistrzostwo Francji i Finał Ligi Mistrzyń.
Co ma Pani do powiedzenia młodym dziewczynom, które zdzierają sobie korki na polskich murawach? Jaka jest Pani recepta na sukces w tym sporcie (zdominowanym przecież przez mężczyzn)?
Może to oklepana recepta, ale prawda jest taka, że bez ciężkiej pracy w tym sporcie, jak i w każdym zresztą, daleko się nie zajdzie. Poza tym, tak jak było to w przypadku Katarzyny Kiedrzynek, Ewy Pajor, Oli Sikory i moim, zaczynałyśmy na polskich boiskach, ale przyszedł moment, w którym podjęłyśmy decyzję o wyjeździe, bo wszystko, co mogłyśmy osiągnąć w Polsce, zostało osiągnięte. To właśnie wyznaczanie sobie tych nowych celów, nie osiadanie na laurach i chęć nowych wyzwań uczyniły z nas piłkarki, którymi jesteśmy dzisiaj, które grają w najlepszych ligach europejskich.
Bardzo dziękuję za rozmowę i życzę powodzenia w realizacji kolejnych celów sportowych (i nie tylko sportowych).